Jestem po prostu s z c z ę ś l i w a - tak zwyczajnie, prawdziwie.
Miłość jest jedną z najlepszych emocji, do
których człowiek jest zdolny. Kojarzy nam się ze szczęściem i
poczuciem bezpieczeństwa. Od wieków służy za źródło inspiracji
nie tylko pisarzy. Kochamy nie tylko naszą drugą połówkę, ale
także rodzinę, domowych pupili, przyjaciół. Dla jednych jest ona
uczuciem wyniszczającym, drudzy zaś oddaliby wszystko, byle tylko
kochać i, co najważniejsze, być kochanym. Są tacy, którzy ją
już spotkali, inni jednak wciąż na nią czekają. Mimo że
powstało już tak wiele dzieł poświęconym temu tematowi, nie
potrafimy jednak jednoznacznie określić, czym jest miłość.
Przyjemnością czy może chorobą?
Sześćdziesiąt cztery lata temu miłość została
uznana za chorobę, czterdzieści trzy odkąd wynalezioną na nią
lek. Amor deliria nervosa jest uważana za najbardziej zdradliwą
chorobę na świecie. Każdy, kto ukończył osiemnaście lat, musi
zostać poddany zabiegowi. Lena za dziewięćdziesiąt pięć dni - w
swoje urodziny - otrzyma remedium. Czy się cieszy? Oczywiście. Jej
matka popełniła samobójstwo z miłości, czy raczej z powodu
choroby. Dlatego właśnie Magdalena, bo tak ma na imię, nie może
się doczekać tego dnia - dnia, który zmieni wszystko. Zostanie
sparowana, urodzi dzieci, stanie się przykładną obywatelką. Nie
będzie zdolna do żadnych głębszych uczuć, ale przynajmniej się
nie zarazi. Jednak kiedy do jej poukładanego światka wejdzie on,
jej życie już nie będzie takie samo.
Fabuła nie jest strasznie skomplikowana, lecz nie
należy zakładać, że od razu się wszystkiego dowiemy. Autorka
zgrabnie przedstawia nam bieg wydarzeń, przy czym zapoznaje nas z
historią samej choroby. Mimo tego, że nie ma tu zbyt wiele akcji,
to książka się nie dłuży i przyjemnie się ją czyta. Na dobrą
sprawę to dziać się zaczyna trochę na początku i dopiero pod
koniec. Intrygujący pomysł to coś, czego zawsze próbujemy się
doszukać w książkach. Albo nam się udaje i jesteśmy zachwyceni,
albo nie i jesteśmy zawiedzeni. W Delirium góruje pierwsza
sytuacja. Nie dość, że sam pomysł jest ciekawy, to jego
rozwinięcie nie pozostawia wiele do życzenia. Wątek miłosny nie
spada na nas z zaskoczenia i nie mamy do czynienia z miłością od
pierwszego wejrzenia, jak to czasem w książkach się zdarza. Mimo
że temat nieszczęśliwego uczucia jest niezwykle często powielany
przez autorów, to Oliver nie do końca zrobiła z Leny i Alexa
nieszczęśliwych kochanków. I za to ma u mnie kolejnego plusa.
Polubiłam główną bohaterkę. Jest zwykłą,
normalną, niezbyt piękną dziewczyną. O ile normalnym można
nazwać kogoś, kto żyje w świecie, gdzie miłość jest uważana
za chorobę. Początkowo jest gotowa poddać się ewaluacji teraz,
zaraz, jednak z dalszym biegiem książki jej postać diametralnie
się zmienia. Nadal odlicza dni do zabiegu, jednak nie dlatego, że
nie może się doczekać, a dlatego, żeby wiedzieć, ile mają
jeszcze czasu. Podoba mi się to, iż Lauren Oliver ukazała nam tę
przemianę, nie szufladkując jej przy tym. Mam na myśli to, że
sami dochodzimy do takiego wniosku, a nie poprzez słowa
wypowiedziane przez któregoś z bohaterów. Polubiłam Lenę też za
to, że nie trzymała się kurczowo faktu, że miłość jest chorobą
i dzięki Alexowi otworzyła oczy - zaufała mu i pozwoliła się do
siebie zbliżyć. Do moich ulubieńców należy również Hana, czyli
przykład wzorowej przyjaciółki. Ona jest tą odważniejszą,
bardziej śmiałą, co jednak nie stoi im na przeszkodzie do
przyjaźni. Pomagała także naszym zakochanym, mimo iż jest to
nielegalne, za co zyskała wiele w moich oczach. Pozwólcie, że o
Alexie nie wspomnę, bo moich odczuć wobec tej postaci nie potrafię
umiejętnie zapisać, a wyrażenia typu: aaaaaa, kocham go!, was
pewnie nie interesują, a co więcej uznacie mnie jeszcze za osobę
chorą psychicznie. Plusem jest również istnienie postaci nie
budzących uznania. Za przykład mogą służyć porządkowi czy też
Brian (choć pojawił się tylko raz, wkurzył mnie niemiłosiernie).
Świat przedstawiony, jak to w dystopiach bywa, jest
całkowicie różny od naszego. Społeczeństwo jest pod stałą
kontrolą, więc za każdy wybryk sprzeczny z tym, jak po remedium
człowiek powinien się zachowywać, grozi wysłanie na ponowny
zabieg lub co gorsza trafienie do Krypt - odpowiednika naszego
więzienia. Autorka poświęciła uwagę szczegółom otaczającego
Lenę świata, dzięki czemu z łatwością idzie sobie to wyobrazić.
Wyleczeni powodowali u mnie lekkie przerażenie. Ich obojętność,
niezdolność do głębszych emocji, niezłomna wiara w remedium to
coś, co powoduje u mnie nieco dziwne odczucia wobec nich. Niemniej
jednak obraz takowego społeczeństwa przypadł mi do gustu i cieszę
się, że zostało to dokładnie ukazane, a nie tylko wspomniane.
Styl Oliver jest dość prosty, jednak nie jest to
mankamentem. Historia jest napisana płynnie i nie jesteśmy nagle
przerzucani w akcji. Zgrabnie wpleciony humor powoduje, że nie
odnosimy wrażenia, iż autorka nagle sobie o tym przypomniała i na
siłę starała się go gdziekolwiek wcisnąć. Niesamowita lekkość,
z jaką czyta się tę książkę, powoduje, że strony przelatują
nam między palcami i ani się obejrzymy, a dotrzemy do końca.
Podsumowując, Delirium jest pozycją godną polecenia i przeczytania. Nietuzinkowy pomysł, wspaniała kreacja bohaterów i śliczna okładka to tylko kilka powodów, dla których warto sięgnąć po tę książkę. Nie potrafiłabym ocenić tej pozycji inaczej i nie byłabym sobą gdybym to zrobiła, dlatego też stawiam jak najbardziej zasłużone 6/6.
Straciłam kontrolę. I n a p r a w d ę c h o r e jest to, że mimo wszystko nie żałuję.
Delirium, Lauren Oliver
Moondrive (Otwarte) (2012)
[delirium] | [pandemonium] | [requiem]
____
Jako, że Pandemonium mam już za sobą, nie mogę się doczekać aż dostanę Requiem w swoje łapki. Chciałabym również zapoznać się z oryginalną wersją Delirium, jednak cena zwala z nóg. Na do widzenia The Script.
Aż wstyd mi się przyznać, ale nie czytałam jeszcze tej serii. Szczerzę tego żałuję i mam nadzieję, że uda mi się dorwać tą serię w swoje łapki :)
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję, trzymam kciuki ;)
UsuńO tak! Domuś, szykuj się! Jak tylko się uporam z serią "Jutro" oraz "Szeptem", biorę się za twórczość pani Oliver.
OdpowiedzUsuńA recenzja jest... no jest... *.*
Kooooooocham Cię!
Już się boję. O, patrz -> *boi się* ;D
UsuńCieszę się niezmiernie, że Ci się podoba. I ja Ciebie też kooocham ;*
Mam w planach tę serię, ale jakoś nie umiem się za nią zabrać. Brakuje mi motywacji :D
OdpowiedzUsuńBrak motywacji to ciężka sprawa. Mam nadzieję, że mój mentalny kopniak w tyłek jest wystarczająco motywujący ;D
UsuńMam w planach - książka prawie od roku już czeka na półce na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na półce, ale jakoś nie jestem do niej za bardzo przekonana. Oczywiście, zamierzam ją przeczytać i chciałabym zrobić to jak najszybciej, ale nie nastawiam się na nic powalającego, chociaż wszystkie recenzje jakie czytałam, w tym Twoja, świadczą o czymś zupełnie przeciwnym. ;) Pozostaje mi trzymam kciuki, żebym była równie zadowolona z tej książki jak większość czytelników.
OdpowiedzUsuńWiesz, zawsze może być tak, że mimo nastawienia się na nic powalającego może się okazać całkowicie inaczej :) Mam nadzieję, że Ci się jednak spodoba :)
UsuńA właśnie nie zdziwiłabym się, gdyby tak było. ;) I mimo niezbyt pozytywnych myśli liczę na to, że Delirium mnie zachwyci.
UsuńTak poza tym to bardzo podoba mi się wygląd Twojego bloga. ;)
Ja też mam taką nadzieję :)
UsuńDzięki. Dzieło cudnej Elle z szablonowej szafy :)
"Delirium" jest absolutnie niesamowitą książką! :)
OdpowiedzUsuńAwww! Uwielbiam tę książkę! <3
OdpowiedzUsuń