27 paź 2014

18. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie

Z targami tak już jest, że czeka się na nie cały rok. Odlicza się dni do tego wspaniałego dnia. A potem, po 5 godzinach, nadchodzi chwila, kiedy trzeba się pożegnać z tymi wszystkimi książkami, halą, która na ten czas stała się drugim domem. To jest ten najgorszy moment, powiedzieć im wszystkim: papa, do zobaczenia za rok!

Tegoroczne targi zdecydowanie zaliczam do udanych. Śmiem nawet twierdzić, że było o wiele lepiej niż w zeszłym roku. Tym razem, wykazałyśmy się z Pauliną o wiele lepszą organizacją. Oprócz standardowej listy wystawców, miałyśmy aż DWA plany hali, a także plakietki z nazwą naszych blogów oraz wizytówki.


Hala była naprawdę wielka, a co za tym idzie stoisk było o wiele więcej niż ostatnio. Tak więc oczywiście nie wiedziałyśmy, gdzie pójść najpierw. Poza tym musiałyśmy pilnować czasu, który jak na złość nieubłaganie szybko mijał. Nasza organizacja nie przełożyła się na poruszanie po hali - chodziłyśmy w tę i z powrotem, z jednej części do drugiej. Najfajniejsze było znajdowanie przypadkiem wystawców, których nie miałyśmy w planie odwiedzić. Takim sposobem trafiłyśmy na stoisko PocketBooka, gdzie największą frajdę sprawiło mi topienie w akwarium ich nowego, wodoodpornego czytnika. No i wpisałam nas nawet do księgi gości na jakimś stoisku.


Najbardziej czekałyśmy na spotkanie blogerów. Oczekiwałam, że będzie świetnie, ale rzeczywistość, jak to ma w zwyczaju, okazała się inna. Brak jakiegokolwiek zorganizowania, zwycięzcy eBuki się nie pojawili, ci co mieli być, to nie dotarli, zero tematów do dyskusji, a jak już zaczęto jeden temat, to o mało co nie wybuchła wojna. Najlepszą rzeczą, było to, że każdy otrzymał torbę, lizaka (w kształcie logo TK) i przypinkę.


W konkursie na najładniejsze stoisko wygrywa Otwarte. Było podzielone na dwie części - młodzieżową i dorosłą - ale obie były śliczne i bardzo klimatyczne. Natomiast najwspanialszych ludzi miało SQN. Byli oni po prostu niesamowici i przesympatyczni. Świetnie się z nimi rozmawiało, śmiali się z naszego trochę nienormalnego zachowania, szczególnie, kiedy Czas Żniw dziwnym trafem zaczął spadać z półki. Kiedy o tym pomyślę, dostaję ataku śmiechu.

W tym roku postanowiłam nieco się ograniczyć, więc wyszłam z 6 książkami. Następnym razem wynajmę tragarza, żeby to wszystko nosił. Zakwasy w ramionach gwarantowane jak się chodzi 5 godzin z naręczem książków.



Poza łupami, które widzicie powyżej, udało mi się zdobyć dwa autografy (i zrobić sobie zdjęcie z autorami) - od Leonadra Patrignani (Wszechświaty) oraz C.J. Daugherty (Wybrani). Wszystko fajnie, ale ten masakryczny ścisk w kolejce do autorki Wybranych - nie do opisania.


Takim oto sposobem, wreszcie wiecie, z kim macie do czynienia. Chyba nie przemyślałam tego dogłębnie. Wybaczcie.


Nowa hala zdała egzamin. Nie było ani duszno, ani strasznie gorąco, a tam, gdzie nie znajdowali się wszyscy fajni było całkiem dużo miejsca. Nauczyłam się na tegorocznej edycji targów, jak wpychać się do kolejki i nie mieć wyrzutów sumienia. Nie zdajecie sobie nawet sprawy, jaka jest to przydatna umiejętność. Ahhhh. Już nie mogę się doczekać przyszłorocznych Targów w Krakowie. Szczególnie, że moje kochane dziewczęta planują policzyć się z Gandalfem. Biedak nawet nie wie jak sobie nagrabił.

A wy? Byliście w Krakowie? Jak wam się podobało?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Tyler