Jestę blogerę to spotkania, rozmowy o wszystkim i o niczym, z osobami, które z pisaniem i blogowaniem mają dość dużo wspólnego. Pewnie niektóre z nich znacie, ale głównie od strony bardziej publicznej niż prywatnej. Dzisiaj Lenalee ze Złodziejki Książek uchyla rąbka tajemnicy na swój temat. Jest ona już drugą osobą, którą wymęczyłam pytaniami. Strzeżcie się, bo każdy z Was może być następny.
Skąd pomysł na
założenie bloga recenzenckiego? To Twoja pierwsza styczność z
blogosferą?
Do założenia bloga
recenzenckiego zachęciła mnie Wykredowana. Jej blog był pierwszym
blogiem literackim, z którym się spotkałam i muszę przyznać -
byłam nim szczerze zafascynowana. Po wielu rozmowach z nią na
Lubimy Czytać sama nabrałam ochoty na założenie takiej strony,
ale nie miałam zbyt wiele odwagi, ponieważ nie czułam się pewnie
z tym, co wychodzi spod mojego pióra/klawiatury. Wykredowana dodała
mi odwagi, zachęciła i nie jestem w stanie napisać, jak bardzo
jestem jej za to wdzięczna. Złodziejka Książek znaczy dla mnie
więcej niż śmiałabym przypuszczać. Co do wcześniejszej
styczności z blogosferą to oczywiście - miałam już kilka blogów.
Pierwszy blog został przeze mnie założony już w podstawówce i
prowadziłam go przez długi czas - chyba przez 3 lata. Potem
zaczęłam pisać opowiadania, które również publikowałam na
blogach w internecie, jednak do żadnego z tych blogów nie
przykładałam tak wielkiej wagi jak do Złodziejki.
Czy to doświadczenie
w prowadzeniu bloga w jakikolwiek sposób pomogło ci w
wystartowaniu ze Złodziejką?
Tak, oczywiście.
Prowadzenie bloga recenzenckiego było jednak dla mnie na samym
początku czymś całkiem obcym, nigdy wcześniej nie recenzowałam
czytanych przez siebie książek, więc był to niejako skok na
głęboką wodę. Nie wiedziałam, czego powinnam się spodziewać i
czy nie zrezygnuję po kilku tygodniach. Założenie tego bloga
okazało się jednak świetnym posunięciem, do tej pory dostarcza mi
ogromnej dawki radości, a doświadczenie z poprzednimi blogami
sprawiło, że mniej więcej wiedziałam na czym stoję. Poprzez
wcześniejsze publikowanie opowiadań nie miałam obaw przed
zamieszczaniem swoich recenzji, chociaż nie raz zastanawiałam się
w jaki sposób zostaną one przyjęte.
Mówisz, że już
wcześniej tworzyłaś blogowe opowiadania. Zastanawiałaś się nad
tym, aby zacząć tworzyć i publikować takie opowiadanie teraz,
kiedy już posiadasz większe doświadczenie w pisaniu i w
prowadzeniu bloga?
Szczerze mówiąc - tak.
I już to zrobiłam. W gimnazjum prowadziłam bloga (jednego z wielu
z resztą), na którym publikowałam opowiadania, jednak porzuciłam
go po kilku miesiącach prowadzenia. Brakuje mi trwałości jeżeli
chodzi o pisanie i publikowanie opowiadań w internecie, dlatego też
zamieściłam na nim jedynie kilka tekstów i na tym się skończyło.
Kilka miesięcy temu postanowiłam jednak na niego wrócić.
Zmieniłam szatę graficzną, doprowadziłam go do porządku,
zamieściłam dwa nowe teksty... i znów to samo. Niestety wychodzi
na to, że prowadzenie bloga z opowiadaniami nie jest dla mnie,
zdecydowanie lepiej wychodzi mi pisanie do szuflady, raz na jakiś
czas.
Jak to mówią, do
trzech razy sztuka. Może za trzecim razem coś z tego wyjdzie?
Później i z większą ilością tekstów. A jak nie, to
przynajmniej nikt nie będzie mógł Ci zarzucić, że nie
próbowałaś, prawda?
Oczywiście, że tak, ale
trzeba również wiedzieć, kiedy się poddać. Uwielbiam pisać, nie
będę tego ukrywać. Kochałam te chwile, kiedy w gimnazjum czy
liceum zadawano mi jakieś prace do napisania, jednak myślę, że
kreowanie własnego świata, tworzenie bohaterów i wymyślanie im
losów, łączenie tego w sensowną, ładnie klejącą się całość
nie wychodzi mi najlepiej. Może to przez to, że jestem wobec siebie
bardzo krytyczna, co nie raz zauważyli nawet moi znajomi, aczkolwiek
mimo wszystko uważam, że nie za bardzo wychodzi mi pisanie
opowiadań. Próbowałam kilka razy, więc przynajmniej nie mogę
sobie zarzucić, że nigdy tego nie posmakowałam, jednak zostanę
przy recenzowaniu książek, a tworzenie opowiadań czy powieści
zostawię ludziom, którzy się na tym znają. ;)
Co do tworzenia
powieści - mam nadzieję, że kiedyś zmienisz zdanie i będę
mogła przeczytać coś, co wyszło spod Twojego pióra czy raczej
klawiatury.
Bardzo mi miło, jednak
uważam, że są niezwykle małe szanse, aby coś takiego
kiedykolwiek miało miejsce. ;)
Pamiętasz od jakiej
książki zaczęło się Twoje zamiłowanie do czytania?
Doskonale to pamiętam i
nie będę w tym względzie oryginalna - tą książką był Harry
Potter, a konkretniej pierwsza część tej serii. "Kamień
Filozoficzny" i "Komnatę Tajemnic" dostałam od
rodziców pod choinkę, kiedy byłam jeszcze całkiem mała - miałam
chyba z 10 lat. Moja mama twierdzi, że jeszcze nigdy nie widziała
mnie tak zaabsorbowanej niż wtedy, gdy czytałam pierwszą część
tej serii. Po tych dwóch książkach całkowicie zatraciłam się w
literackim świecie, czytałam każdą książkę, którą miałam
wówczas pod ręką. Bardzo bliskie mojemu sercu są również dwie
inne książki - "Złodziej dusz" Martina Booth, ponieważ
to pierwsza powieść, która została bezpośrednio przeze mnie
kupiona oraz "Przypadki Robinsona Crusoe".
Cóż, myślę, że
w przypadku pierwszych książek nie ma co się silić na
oryginalność, najważniejsze, żeby przypadły czytelnikowi do
gustu. A skoro już jesteśmy przy Twoim dzieciństwie, to jaka jest
Twoja ulubiona bajka?
Z największą
przyjemnością zawsze będę wspominać "Amerykańską
opowieść". Jest to bajka z 1986 roku opowiadająca o losach
małej myszki, która gubi się podczas podróży z Rosji do Ameryki
i próbuje odnaleźć swoją rodzinę. Piękna, wzruszająca i
niezwykle ciepła historia, pozbawiona tych wszystkich nonsensów i
idiotyzmów, które można spotkać we współczesnych bajkach
serwowanych małym dzieciom.
Spodziewałam się
raczej jakiejś disneyowskiej produkcji, a z "Amerykańską
opowieścią" nigdy się nie spotkałam. Niestety idiotyzmy
serwuje się również i młodzieży. Cóż, od czegoś w końcu są
książki.
Oczywiście mogłabym
wymienić "Króla Lwa" czy chociażby "Piękną i
Bestię", jednak nie są to bajki na tyle bliskie mojemu sercu.
Kocham produkcje Disneya, ale niestety przegrywają one z
"Amerykańską opowieścią", którą tak na marginesie
wszystkim gorąco polecam. Idiotyzmy można spotkać wszędzie, nawet
w książkach. Zależy jak się do nich podchodzi, jednak chodziło
mi bardziej o bajki w stylu "Happy Tree Friends", gdyż ten tytuł jest
dla mnie po prostu absurdalny.
W przypadku
produkcji pokroju "Happy Tree Friends", należy mieć tylko i
wyłącznie nadzieję, że rodzice czegoś takiego własnemu dziecku
nie puszczą. Ale przejdźmy do czegoś bardziej przyjemniejszego -
jakie seriale nałogowo oglądasz?
Oglądam zdecydowanie
zbyt dużo seriali, które pochłaniają więcej czasu, niż
chciałabym na nie poświęcić. Jestem jednak maniaczką pod tym
względem i nie mogę się im oprzeć. Mam taką ulubioną trójkę,
którą kocham bezgranicznie: "Supernatural", "Doctor Who" i "Sherlock".
Supernatural śledzę od jakichś 6 lat, a Doctora Who i Sherlocka
zaczęłam oglądać w 2 liceum. To zdecydowanie najlepsze seriale,
jakie znam.
A co sądzisz o
"Suits"? Widziałam, że zaczęłaś oglądać i jestem ciekawa
Twojego zdania.
Zanim zaczęłam oglądać
ten serial z jakiegoś powodu bardzo kojarzyłam go z "White Collar.
Być może to przez fakt dwóch facetów pracujących ze sobą,
związanych z prawem i byłam sceptycznie nastawiona do tej
produkcji. Jak się okazało - niepotrzebnie. Nie mogę się oderwać
od "Suits", relacja pomiędzy głównymi bohaterami jest fantastyczna,
a sama tematyka prawa niezwykle ekscytująca. Jak tylko nadgonię
wszystkie odcinki, które mam do obejrzenia, koniecznie muszę
napisać coś więcej na blogu, bo czuję, że bez porządnej opinii
się nie obejdzie.
Jaki jest, według
Ciebie, ideał męskiego bohatera. Zarówno książkowego, filmowego
czy serialowego. Co sprawia, że my, dziewczyny, tak łatwo i szybko
się w nich zakochujemy?
Ciężko jest mi
odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nigdy się nad tym nie
zastanawiałam. Naturalnie jest kilku książkowych bohaterów,
którzy mnie oczarowali, ale żeby stworzyć taki męski ideał? Nie
jest to proste, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że nie wierzę w
ideały i nie będę się nawet łudzić, że jakieś istnieją.
Jednakże wydaje mi się, że to zależy od tego, czego dana
dziewczyna oczekuje od takiego faceta. Niektóre kobiety lubią bad
boyów, bohaterów, którzy mają niskie poszanowanie dla zasad,
lubią je łamać, często wpadają w kłopoty i którym towarzyszy
mały dreszczyk oznajmiający niebezpieczeństwo. Są też takie,
które uwielbiają romantyków lub facetów, którzy znajdują się
pomiędzy tymi dwoma standardowymi typami. Nie za wiele o tym wiem,
jednak wydaje mi się, że każda dziewczyna podświadomie wyczuwa,
że tak, to jest ten bohater, który gdyby istniał zdecydowanie
byłby świetnym materiałem na randkę. I zapewne to sprawia, że
tak łatwo jest stracić dla nich głowę.
A ty - za którego
bohatera chciałabyś wyjść za mąż, z którym pójść na
randkę, a któremu skopać tyłek?
Czy Adrian Iwaszkow z
książek Richelle Mead jest dobrym kandydatem na męża? Być może.
Jestem świeżo po przeczytaniu "Magii indygo" i muszę
przyznać, że jestem trochę odurzona tą postacią, więc na tę
chwilę to jedyny bohater, który przychodzi mi na myśl. Na randkę
z największą przyjemnością wybrałabym się z Magnusem Banem z
książek Cassandry Clare. Na pewno bym się z nim nie nudziła,
jednak obawiam się, że Alec mógłby mnie za to zamordować i nie
wiem, czy chciałabym podjąć takie ryzyko. Natomiast z wielką
chęcią skopałabym tyłek jednemu bohaterowi, którym jest Peeta
Mellark. Ot tak, dla zasady i bez większego powodu (bo zapewne
powodem nie jest to, że po prostu tego bohatera nie lubię).
Urokowi Adriana
łatwo ulec. Czy jest dobrym kandydatem na męża? Z pewnością.
Cóż, Alec może być przeszkodą, ale czego się nie robi dla
choćby jednej randki z Magnusem. Alternatywą pozostaje cofnięcie
się w czasie do roku 1878, myślę, że wtedy bez przeszkód
mogłabyś się z nim umówić. Magnus nie mógłby takiej okazji
przepuścić. A co do skopania tyłka Peecie - ja zawsze z wielką chęcią Ci
pomogę.
Gdyby tylko cofnięcie
się w czasie byłoby możliwe z wielką chęcią bym z tej szansy
skorzystała. Póki co - zostawię Magnusa Alecowi, ich relacja jest
zachwycająca i z tego właśnie powodu są moją ulubioną książkową
parą. Ah, i nic nie sprawiłoby mi większej radości niż solidny
kopniak dla Peety.
Gdybyś mogła
spotkać się z którymś z ulubionych autorów, to kto by to był?
Zdecydowanie na pierwszym miejscu mogę wskazać Johna Greena. Bardzo bym chciała spotkać tego człowieka osobiście, porozmawiać z nim, przekonać się, w jaki sposób widzi świat i jak się to ma do tego, co opisuje w swoich książkach, które są przecież niezwykłe. Miło byłoby również poznać Jodi Picoult, która wkłada tak wiele energii w napisane przez siebie książki, korzysta z wielu źródeł, konsultuje się z fachowcami i wspomaga się ich wiedzą. Na trzecim miejscu mogę wskazać Davida Levithana, którego poznałam w wakacje dzięki książce "Will Grayson, Will Grayson" napisanej wspólnie z Johnem Greenem. Później przeczytałam jego książkę "Two boys kissing" i mogę uznać, że jest to człowiek niezwykle wrażliwy i niesamowicie inteligentny.
Myślę, że John
Green mógłby okazać się niezwykle interesującą osobą. A jaki
jest Twój stosunek do polskich autorów? Czytujesz czy wolisz
raczej trzymać się od nich z daleka?
Nie wychodzę z
założenia, że polscy autorzy są gorsi. Nie bardzo też wiem, skąd
biorą się takie twierdzenia, a nie raz się z nimi spotykałam w
przeróżnych dyskusjach na forach czy portalach społecznościowych.
Częściej oczywiście czytam książki zagranicznych autorów, ale
nie unikam polskich książek, bardzo lubię twórczość chociażby
Andrzeja Sapkowskiego, Stanisława Lema czy Jakuba Ćwieka. Uważam
jednak, że twórczość polskich autorów jest równie dobra co tych
zagranicznych.
Uważam, że bierze
się to głównie ze skojarzeń z lekturami szkolnymi. No i polscy
autorzy nie mają chyba aż takiej siły wybicia, co zagraniczni.
Wystarczy przyjrzeć się regałom w księgarniach. Poza tym,
pozostaje jeszcze kwestia ekranizacji.
Kwestia lektur jest tutaj
dosyć problematyczna, ponieważ znam mnóstwo osób, którzy ich nie
znoszą, a wywodzi się to głównie z faktu, że po prostu trzeba je
przeczytać. Nikt nie lubi robić czegoś z przymusu, prawda? Uważam
to za bardzo przykre zjawisko, ponieważ ja sama lubiłam czytać
lektury zanim poszłam na studia i kilka moich ulubionych książek
to właśnie te, które musiałam przeczytać na język polski.
Buduje się w niektórych takie uprzedzenie, że książki polskich
autorów nie są warte przeczytania, co samo w sobie jest dosyć
smutne.
Zmuszanie do
czytania lektur to jedno, niektóre książki są po prostu
nieadekwatne do wieku i zainteresowań. Owszem są takie, które
czyta się z przyjemnością, ale jest ich za mało. Niestety, my
nic nie możemy z tym zrobić, a nie widać, żeby Ministerstwo
Edukacji się do tego paliło. A w kwestii ekranizacji – czekasz
szczególnie na premierę któregoś filmu?
Może nie chodzi o to, że
są nieadekwatne do wieku, tylko po prostu niektórzy nie są
mentalnie przygotowani na ich przeczytanie? Uważam, że to również
jest problemem. Chociaż oczywiście każda książka ma się prawo
komuś nie spodobać i jest to całkowicie zrozumiałe. Co do
ekranizacji to raczej nie palę się jakoś niecierpliwie do
obejrzenia żadnego z zapowiadanych filmów. W planach mam jednak
obejrzenie "Złodziejki książek", ponieważ jestem bardzo
ciekawa jak zekranizowano tak genialną książkę i jak ukazano
rewelacyjnie wykreowaną Śmierć oraz czekam na jakiekolwiek wieści
odnośnie przeniesienia na ekran drugiej części Darów Anioła -
"Miasto popiołów".
Któryś aktor
zawrócił Ci w głowie czy raczej nie masz ulubionego?
Gary Oldman zawsze będzie
moim ulubionym aktorem i nie sądzę, żeby kiedykolwiek miało się
to zmienić. Po raz pierwszy zobaczyłam go w filmie "Leon
zawodowiec" (który jest jednym z moich ulubionych filmów) i to
jak wcielił się w postać Normana kompletnie mnie oszołomiło.
Niesamowity aktor.
Na czyj koncert
chciałabyś się wybrać?
W tym roku w Polsce
będzie tyle fantastycznych koncertów, że aż serce mi pęka na
myśl, że nie będę mogła się na nich pojawić. Black Sabbath w
czerwcu w Łodzi, Soundgarden w Oświęcimiu, Pearl Jam w Gdyni i to
zaledwie 6 dni przed moimi urodzinami - moim marzeniem byłoby
zobaczyć wszystkie te zespoły na żywo.
Który utwór
ostatnio ciągle chodzi Ci po głowie?
Rzadko miewam takie
chwile, kiedy jakaś piosenka nie chce opuścić mojej głowy, ale
tym razem wyjątkowo jest to "Right in Two" zespołu Tool.
Skrupulatnie
planujesz to, co będziesz robić w wolnym czasie czy raczej
obstajesz przy tym, że jakoś to będzie i wszystko wyjdzie w
praniu?
Bywa różnie, nie lubię
robić niektórych rzeczy na ostatnią chwilę, bo wiem, że czasami
nic z tego nie wychodzi, są również kwestie, które muszę
zaplanować z pewnym wyprzedzeniem, aby wypaliły. Jestem raczej
osobą, która nie lubi za bardzo wybiegać w przyszłość i
planować każdego swojego ruchu, chociaż z drugiej strony nie
jestem również typem człowieka, który przepada za
spontanicznością.
Jesteś od czegoś
uzależniona? Od literatury, muzyki, seriali, filmów, czekolady?
Oczywiście przede
wszystkim od literatury - zwłaszcza fantastycznej. W następnej
kolejności od seriali - oglądam ich zdecydowanie zbyt dużo i
marnuję czas, który mogłabym poświęcić na przeczytanie jakiejś
książki. Mogę przyznać, że jestem również uzależniona od
mangi i anime - w tym drugim przypadku częściej powracam do
wielokrotnie oglądanych przeze mnie tytułów, niż do poznawania
nowych. Jednak chyba moim największym uzależnieniem są słodycze -
przynajmniej raz dziennie muszę zjeść coś słodkiego, bo inaczej
robię się zrzędliwa, marudna i nie mogę wykrzesać z siebie ani
odrobiny energii do jakiejś kreatywnej pracy. Trochę to kłopotliwe,
ponieważ nie zawsze mam jakąś słodkość pod ręką.
Cóż, najgorsze
skutki mają słodycze, nic tylko mieć nadzieję, że nie pójdą w
biodra. ;)
Nieskromnie przyznam, że
efektów na szczęście nie widać. ;) Pochłaniam gigantyczną ilość
słodyczy oraz niezdrowego jedzenia, jednak figura dosyć nieźle się
utrzymuje.
Nic tylko się
cieszyć. Masz ulubionego książkowego zwierzaka/stworka?
Ulubiony książkowy
zwierzak/stworek? Niestety nie, nikt taki nie przychodzi mi na myśl.
Jakie są najgorsze
cechy, którymi autor mógłby obdarzyć główną bohaterkę?
Konkretnych cech raczej
nie jestem w stanie podać, kiedy czytam jakąś książkę z reguły
jest tak, że denerwuje mnie ogół cech danej postaci. Jej
bezmyślność i naiwność, niemożność dostrzeżenia rzeczy
najoczywistszych, z czym chociażby spotkałam się w książce
"Larista" Melissy Darwood. Irytuje mnie również
przekonanie głównej bohaterki, że tylko i wyłącznie ona jest w
stanie uratować świat czy pomóc komuś, kto tej pomocy potrzebuje.
Niezwykle denerwujące jest również wieczne użalanie się nad sobą
i swoim losem.
Są blogerzy,
których opiniom ufasz i kierujesz się ich zdaniem przy
kupnie/wyborze książki czy raczej wolisz zaufać swojej intuicji?
Ah, i tutaj pojawia się
mały problem, ponieważ teraz bardzo rzadko sugeruję się opiniami
innych blogerów. Na samym początku prowadzenia bloga większość
książek, które czytałam to były te, które polecali inni
recenzenci (m.in. wspomniana przeze mnie wcześniej Wykredowana),
teraz jednak naprawdę rzadko sugeruję się opiniami innych osób.
Jest tak, że gdy zapoznam się z opisem jakiejś książki to od
razu wiem, czy będę chciała ją kiedykolwiek przeczytać. Często
nawet najbardziej pochlebna opinia nie jest w stanie mnie do danego
tytułu przekonać, ponieważ po prostu jakiś opis zawiera to, co
mnie od tej książki z góry odrzuca, jak chociażby trójkąt
miłosny.
Jaka jest pierwsza
książka, przez którą zarwałaś noc? Zdarzyło Ci się, czy
wolisz raczej się wyspać, a książkę dokończyć później?
Jestem wręcz niemożliwym
śpiochem, nawet w weekendy nastawiam sobie budzik na wcześniejszą
godzinę, żeby nie przespać całego dnia, dlatego też raczej
rzadko zarywam noce dla książek - nawet dla tych
najgenialniejszych. Jak dotąd nie spotkałam takiej książki, dla
której mogłabym zarwać noc i czytać daną powieść bez
opamiętania. Najwyraźniej jestem tym molem książkowym, który
ceni sen bardziej niż nawet najlepszą lekturę.
Plany na najbliższą
przyszłość?
Skupić się na studiach
- to najważniejsze. Wielkim celem dla mnie jest również
znalezienie jakiejś ciekawej pracy na okres wakacji. Przez trzy
miesiące może udałoby mi się uskładać miłą sumkę, z której
część mogłabym przeznaczyć na przyjemnostki (tzn. książki,
płyty, jakiś wypad do kina... a może nawet czytnik?). Oraz czytać,
czytać i jeszcze więcej czytać, dbać o bloga i nie zapuścić go,
bo - całkiem szczerze - ogromnie się do niego przywiązałam.
Życzę Ci
powodzenia na studiach oraz żeby wszystkie plany zrealizowały się
po Twojemu. Życzę również powodzenia w prowadzeniu bloga i
czytnika, abyś mogła czytać jeszcze więcej. Dziękuję za
rozmowę. Mam nadzieję, że kiedyś nadarzy się okazja, by się
spotkać.
Również dziękuję i
jest mi bardzo miło, że zechciałaś przeprowadzić ze mną
rozmowę. Trzymam również kciuki za spotkanie w przyszłości,
niewykluczone, że będzie kiedyś taka szansa. ;)
A ja nie pamiętam swojej książki od której pokochałam czytać oO Właściwie zawsze to lubiłam, a bloga założyłam przez głupotę :)
OdpowiedzUsuńNo zaliczam się do większości początkujących Potterów :)
OdpowiedzUsuńDo założenia bloga zaś namówiła mnie koleżanka. Nie dlatego, że widziała we mnie jako taki potencjał, ale po prostu powiedziała, że można tam pisać co się chce i jak się chce. Był to czas kiedy w przysłowiowej szufladzie trzymałam jedno opowiadanie, które jako pierwsze znalazło się na moim blogu, potem zaczęłam pisać kolejne opowiadania i tak sobie siedzę w tym literackim świecie około 6 lat :D na wywiad ze mną raczej się nie zapowiada i Tobie też to odradzam :D
opowiadania nie są zakończone, ja jestem zwykła dziewczyna pisząca z błędami zarówno logistycznymi jak i interpunkcyjnymi (ortograficzne nie bo mi w wordzie podkreśla :D )
niniejszym jednak szacun dla Lenalee za wytrwanie do końca Twoich pytań :)