6 sty 2013

Dotyk Julii - Tahereh Mafi


Czasem wydaje mi się, że moja samotność eksploduje rozsadzając mnie od środka. Czasem zastanawiam się, czy wypłakanie, wykrzyczenie albo wyśmianie tego obłędu może w czymkolwiek pomóc. Czasem pragnienie dotyku, bycia dotykaną, c z u c i a jest tak silne, że porywa mnie do jakiegoś innego wszechświata, a tam, stojąc na krawędzi przepaści, nabieram pewności, że spadnę i nikomu nigdy nie uda się mnie znaleźć.

Mając książkę po raz pierwszy w rękach, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Fascynujący opis i intrygująca okładka to nie wszystko. Ponieważ czasem to, co jest w środku, wcale nie jest tak dobre, jak można się było tego spodziewać.

Potrafisz sobie wyobrazić spędzić w zamknięciu 264 dni? I to w całkowitym odosobnieniu? No cóż, może nie w całkowitym. Za towarzystwo w końcu służą ci: notatnik, pióro, okno i ściany. Nie wątpię, że na pewno byście się dogadali. Ja bym nie wytrzymała. Nie potrafię się nie odzywać (nie licząc 45 minut lekcji, gdy nie ma M. lub Stray). A gadanie sam do siebie nie jest zbyt dobrym posunięciem, chyba że chce się do końca zwariować. Myślę, że też byś nie wytrzymał. W końcu 264 dni to szmat czasu. Pocieszeniem może być tylko to, że możesz pisać. Sam do siebie, ale możesz.

Wyobraź sobie, że nie możesz nikogo dotknąć. Nie możesz się do nikogo przytulić. Nikomu nie możesz podać ręki. Nie możesz się na nikim podeprzeć. Nikogo nie możesz uderzyć, nie wyrządzając przy tym większych krzywd. Nie możesz trzymać się z chłopakiem za rękę. Inaczej... inaczej będzie źle. I to bardzo.
No, więc wyobraź to sobie, a już wiesz, jak ona się czuje.

Julia nie jest wcale typową nastolatką. Nie chodzi do szkoły, nie ma chłopaka, przyjaciółek, rodziców. Nie ma domu, bo tego gdzie „mieszka” nie można nazwać domem. W takim razie kim jest? Zbiegiem? Wariatką? Więźniem? Nie, nie do końca i tak. Została zamknięta przez Komitet Odmowy. Gdzie? Tego ona sama nie wie. Za co? Jak pewnie się domyślasz, za morderstwo. I to wcale nie z premedytacją. Jest sama, nie licząc notatnika, pióra, liczb, okna czy też ścian. Aż w końcu dostaje współwięźnia. Niby to nic takiego, ale powoduje więcej, niż sama zainteresowana by się tego spodziewała.

Akcja toczy się w przyszłości. Świat całkowicie różni się od tego, którego my znamy. Zamiast spokoju, jest chaos. Matka natura się buntuje - nie ma już tylu drzew, co dawniej. Pogoda może zmienić się w ciągu godziny. W dzień może być upał nie do wytrzymania, a nocą możesz zamarznąć na kość. Mówi się, że kiedyś było zielono. Chmury były białe, a słońce zawsze właściwie świeciło. Nie ma już ptaków, tylu gatunków roślin. Jest inaczej niż kiedyś, a inaczej wcale nie oznacza, że jest lepiej. Nie ma już parlamentu, prezydenta czy króla. Teraz jest Komitet Odnowy i to on sprawuje władzę. Miał pomóc, a szkodzi. Jest inicjatywą nieznoszącą sprzeciwu, nie przyjmującą do wiadomości wyjaśnień.

Bohaterowie nie są płytcy. Mają własne uczucia, własny wygląd, własne doświadczenie. Nie ma się wrażenia, że są nudni. Niektórzy zaznali bólu, nieważne czy fizycznego, czy psychicznego. Nie są idealni, przez co są bardziej realni.

Pierwsze wyznanie uczuć jest jakoś w połowie książki. Co zdecydowanie idzie na plus. Śmiało możemy powiedzieć, że to coś więcej niż tylko zauroczenie. Znają się, odkąd mieli po czternaście lat. Mimo tego, że w tamtym okresie nie wypowiedzieli do siebie słowa, zakochali się w sobie. Przecież nie zawsze wyznacznikiem miłości są tylko i wyłącznie słowa. Liczą się czyny. A teraz, gdy są w wieku siedemnastu lat, między nimi tworzy się więź silniejsza niż wcześniej. Taka, jaka nigdy między główną bohaterką a chłopakiem nie miała prawa istnieć. Dzięki temu Julia musi nauczyć się kochać, musi dowiedzieć się, co to znaczy kochać. I to właśnie sprawia, że ich uczucie jest niesamowite.

Nie podoba mi się przetłumaczenie imienia Julii (w oryg. Juliett). Uwielbiam angielskie imiona i nie cierpię, gdy są tłumaczone na język polski. To tak, jakby przedstawić się nie swoim imieniem. Pani Małgorzata ma szczęście, że nie zakłóca to odbioru książki, inaczej bym się chyba pobeczała. Dziękuję autorce, że nie nazwała Julii Katherine, bo czytania o Katarzynie bym nie zdzierżyła.

Podsumowując. Wartka akcja, ciekawi bohaterowie, miłość, niezwykły dar i zakończenie dające nam choć trochę nadziei na to, że Julia w końcu będzie mogła w miarę normalnie żyć wymieszane razem daje nam fantastyczną, dystopijną powieść na miarę Delirium. I mimo tego, że Juliett została przetłumaczona na Julię, daję tej książce zasłużone 6/6.


Wszystko się zmienia, ale tym razem się nie boję. Tym razem wiem, kim jestem. Dokonałam właściwego wyboru i gram we właściwej drużynie. Czuję się bezpieczna. Pewna siebie.
  Wręcz podekscytowana.
Bo tym razem...
...jestem gotowa.

Dotyk Julii | Unravel Me | Untitled |

Shatter Me, Tahereh Mafi
Moondrive (Otwarte) (2012)

***
Na zakończenie już tradycyjnie piosenka, ale tym razem nie Ellie Goulding.


5 komentarzy:

  1. JEST! Już się nie mogłam doczekać tej (oczywiście świetnej) recenzji, mój ty GeniuRZu :*
    Tak mnie zainteresowałaś książką, że MUSISZ mi ją jutro przynieść, bo nie wytrzymam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, podniosłaś mnie na duchu :)
      A książkę postaram się nie zapomnieć.

      Usuń
  2. Mam w planach te książkę, choć nie spodziewam się szaleństwa :) Ale zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że może w jakimś stopniu książka Ci się spodoba :)

      Usuń
  3. Książka nie powaliła mnie aż tak bardzo, ale naprawdę miło spędziłam przy niej czas :)

    OdpowiedzUsuń

Layout by Tyler