- Przepraszam. Ale to takie... oszałamiające uczucie, wiedzieć, że z mojego powodu zapominasz o
oddychaniu.
Życia, raz przewróconego do góry nogami, nie da
się tak szybko uporządkować. Trzeba poświęcić trochę czasu nim
wszystko wróci do normy. Bywa też tak, że musimy przyzwyczaić się
do tej nowej normalności. Nie jest to łatwe, szczególnie gdy
towarzyszą temu ciągłe braki odpowiedzi na zadawane pytania,
tajemnice i kłamstwa. Do tego dochodzi jeszcze brak kontroli nad tym
co ma się wydarzyć i brak jakiejkolwiek możliwości sprzeciwu. Nie
jest łatwo, prawda?
Życie Gwen właśnie zostało obrócone o sto
osiemdziesiąt stopni. Dowiedziała się, że to ona jest dwunastym
podróżnikiem w czasie, rubinem, który zamyka krąg. Wydawałoby
się, że powinna teraz mieć z górki. Nic bardziej mylnego.
Niepewność co do swoich relacji z Gideonem, przygotowania do
tajemnej misji, podziwianie zawsze idealnej Charlotty,
wysłuchiwanie przytyków ze strony ciotki Glendy i Giordano, to
wszystko razem skumulowane dają bombę. Nic tylko czekać aż
wybuchnie.
Książka jest pełna humoru. Bohaterowie nie są
przez cały czas poważni, co zdecydowanie idzie na plus. Nie ma się
odczucia jakiejś wielkiej wzniosłości. Nie można być pewnym, czy
przypadkiem podczas całowania się w konfesjonale, nie przeszkodzi
nam gargulec. A propos gargulców, to poznajemy Xemeriusa. Jeśli
myślisz, że skoro jest gargulcem to jest ponury, to jesteś w
wielkim błędzie. Czytając większość jego wypowiedzi idzie
popłakać się ze śmiechu (w moim przypadku to akurat rechotać
sama do siebie jak wariatka). Tak, więc Xemerius dołącza do grona
moich ulubionych postaci. Zabawnych sytuacji dostarczają nam też
główni bohaterowie, a w szczególności Gwendolyn. Jedna z moich
ulubionych scen to właśnie ta, w której stwierdziła, że pewien
ktoś przerobił ją na budyń.
Akcja toczy się bardzo płynnie. Nie ma sytuacji, w
której jakiś opis czy dialog byłby wepchnięty ot tak, na siłę,
żeby tylko tę akcję dalej ciągnąć. Zaskoczeniem jest, że
zdarzenia opisane w tej książce od tych mających miejsce w
Czerwieni Rubinu dzieli tylko kilka dni. Jest opisanych tak wiele
momentów, że ma się wrażenie, że akcja toczy się kilka
miesięcy. I, mimo to książkę czyta się naprawdę świetnie.
Bohaterowie pozostali normalni. Gwendolyn nie
zachowuje się jak Charlotta, tylko dlatego, podróżuje w czasie. Gideon
jest arogancki i romantyczny - w zależności od sytuacji.
Zdecydowanie bardziej lubię tą romantyczną wersję. Ciotka Glenda
pozostała wredną, wiecznie niezadowoloną, zrzędzącą, mającą
fioła na punkcie swojej córki kobietą/wredną, starą, rudą
miotłą (Stray,
kochana, dzięki za to porównanie). Przypomina mi ona macochę z
Kopciuszka. Muszę stwierdzić, że
autorce świetnie udała się postać ciotki. Przecież w książkach
nie zawsze muszą występować dobre i kochane postacie, prawda? Z
łatwością możemy sobie ją wyobrazić - w końcu każdy z nas zna
taką Glendę. Podoba mi się to, że Kerstin Gier pozwala
czytelnikowi na poznanie córki Aristy poprzez jej zachowanie, a nie
tylko przez opisanie jej przez Gwen.
Zakończenie znowu jest niesamowite. Widać, że
autorka wie jak wprawić czytelnika w osłupienie i tym samym
powodując, że ze zniecierpliwieniem oczekuje się następnej
części. Do tego jeszcze prolog z epilogiem - nic tylko się
zakochać.
W tym tomie kolejny raz mamy do czynienia z wartką
akcją, świetnie wykreowanymi postaciami, momentami płaczu i
śmiechu. Nie byłabym sobą, gdybym oceniła tę książkę inaczej.
Tak, więc kolejny raz daję 6/6. Jak tak dalej pójdzie, to
tylko takie oceny tu będę wystawiać...
To jest niestety niezaprzeczalna prawda, że zdrowy rozsadek cierpi tam, gdzie do gry wkracza miłość.
Saphirblau, Kerstin Gier
Literacki Egmont (2011)
____
Mam ferie i od razu lepiej mi się myśli. W tym tygodniu planuję jeszcze dodać przynajmniej jedną recenzję. A na zakończenie zostawiam Was z Florence + The Machine.
Czerwień Rubinu | Błękit Szafiru | Zieleń Szmaragdu
____
Mam ferie i od razu lepiej mi się myśli. W tym tygodniu planuję jeszcze dodać przynajmniej jedną recenzję. A na zakończenie zostawiam Was z Florence + The Machine.
Buhahaha :D
OdpowiedzUsuńRecenzja jak zwykle cudowna i czekam na następną (jak sama piszesz - tym tygodniu!) ^^
Pozdrawiam :*
Uwielbiam całą Trylogię Czasu. Najlepsza jest ostatnia część :)
OdpowiedzUsuńNiezłe porównanie z Ciotką Glendą :D
Uwielbiam Florence <33
Na temat trylogii czasu naprawdę bardzo ciężko jest znaleźć negatywną opinię. Ja zaczęłam trzecią, finałową część i czuję, że będzie najlepsza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Przyznam szczerze, że z żadną negatywną opinią się nie spotkałam. A co do trzeciej części to muszę się z tobą zgodzić - jest powalająca :)
UsuńCałą trylogię bardzo lubię, a ta część podobała mi się najbardziej :)
OdpowiedzUsuńO, to jesteś chyba pierwszą osobą, której ta część najbardziej się podoba :)
Usuńno istnieje taka możliwość xd
UsuńPóki co czytałam jedynie pierwszy tom serii i muszę przyznać, że bardzo mnie wciągnął, mimo że raczej nie jest jakoś fantastycznie napisany :)
OdpowiedzUsuńSkoro pierwszy Cię wciągnął to prawdopodobnie kolejne dwa też :)
UsuńMam w planach całą trylogię :D
OdpowiedzUsuńps Dodałam do obserwowanych i zapraszam do mnie: http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/
Muszę w końcu dorwać tą trylogię! ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie :)
UsuńJuż rozglądam się za ,,Czerwień Rubinu" :)
OdpowiedzUsuń