19 sty 2014

Nie możesz kupić szczęścia, ale możesz kupić książki...

W końcu te­go właśnie szu­kamy w książkach: wiel­kich uczuć, które nig­dy nie stały się naszym udziałem, i wiel­kiego bólu, które­go łat­wo się poz­być, za­mykając książkę - Cornelia Funke

Coraz częściej słyszy się o tym, że Polacy mało czytają. Wszystkie możliwe media grzmią o zatrważających wynikach czytelnictwa. Jednak o rządowych zamiarach przeznaczenia środków na jego rozwój można dowiedzieć się zaledwie z kilku portali społecznościowych, głównie poświęconych literaturze. W tym całym zamieszaniu wokół polityki, pijanych kierowców, kradzieży wózka i wszystkich innych rozdmuchanych i wałkowanych przez dobre kilka, kilkanaście dni tematach, nie poświęca się w ogóle uwagi przeróżnym akcjom czy konkursom literackim. Skoro tak wygląda „promowanie” czytelnictwa wśród nas, to nie dziwię się, że tyle ludzi nie sięga po książki. Założę się, że gdyby zapytano ich o to, z czym kojarzy im się książka, bez wahania odpowiedzieliby: „z lekturą szkolną”.

W dzisiejszych czasach mamy szeroki dostęp do literatury. Możemy do woli przebierać w gatunkach, rodzajach, wydawnictwach, autorach, tematykach, a nawet formatach. W każdej chwili możemy wybrać się do księgarni i buszować po niej w poszukiwaniu perełek, dopóki: a) obsługa nas nie wygoni, b) rodzice, z którymi wybraliśmy się na zakupy do centrum handlowego, nie zaczną patrzeć na nas morderczym wzrokiem, c) przejrzymy wszystkie możliwe regały i nie znajdziemy żadnej interesującej pozycji, co pewnie doprowadzi nas do histerycznego płaczu, albo śmiechu..., d) natkniemy się na kilka cudeniek i wyjdziemy stamtąd zadowoleni. Jest też opcja dla leniwych i oszczędnych - księgarnie internetowe. Każda okazja otrzymania prezentu, szczególnie Święta Bożego Narodzenia, skutkuje ubywaniem wolnego miejsca na półkach w zastraszającym tempie. Ani się nie obejrzymy, a już musimy ustawiać książki w drugim rządku.

Kiedy do tego dojdzie mamy już tylko dwa wyjścia: możemy sprzedać/wymienić/oddać do biblioteki pozycje, które nas już nie interesują lub zainwestować w czytnik ebooków. Wszyscy dobrze wiemy, że długotrwałe wpatrywanie się w ekran monitora naszego komputera czy laptopa jest męczące dla naszych oczu, nie wspominając o tym, że siedzenie przed nim bez oświetlenia jest nie tyle nie zdrowe, co po prostu niekomfortowe. Czy da się czytać ebooki na smartfonie lub tablecie? Pewnie, że się da. Pytanie tylko jak długo i w jakich warunkach. Na pewno do trzech, czterech razy krócej, nie po ciemku i z pewnością nie w pełnym słońcu, bo prawie nic się nie zobaczy. Mówi się, że potrzeba matką wynalazków. Gdyby nie wypuszczenie w 2004 roku przez firmę Sony pierwszego czytnika z ekranem e-ink, a dwa lata później Kindle'a Amazona, książki elektroniczne nie cieszyłyby się takim powodzeniem jak dzisiaj. Możemy przebierać w czytnikach do woli - wszystko zależy od kwoty jaką możemy przeznaczyć na zakup i naszych upodobań.

Ebooki, jak zresztą wszystko, mają wady i zalety. Zacznę w dobrym tonie, tak będzie najlepiej. Z pewnością jest to opcja ułatwiająca życie podróżującym, można je zabrać ze sobą w każdy zakątek świata - miejsce w walizce zajmuje tylko czytnik, który waży tyle co nic. Czytanie w pełnym słońcu, jak i w środku nocy, nigdy nie było łatwiejsze. Kindle Paperwhite, lub inny czytnik z ekranem e-ink i podświetleniem, w dłoń i do roboty (do czytania?)! Wszyscy wiedzą, że książki nie należą do najtańszych produktów na świecie. Ich elektroniczne wersje z reguły wychodzą nieco korzystniej, nie wspominając o nieziemskich promocjach - wtedy po prostu nie można im się oprzeć. Z drugiej strony, te ebooki trzeba na czymś czytać, ale niestety czytniki nie są takie tanie, szczególnie jeśli ktoś chce się zaopatrzyć w sprzęt, który przez długi czas będzie mu służył, a nie padnie po roku użytkowania. Również, to, że nie pachną i nie szeleszczą przy przewracaniu stron, dla niektórych może być przeszkodą nie do pokonania.

Osobiście wyznaję zasadę: „Nieważne w jakim formacie, ważne, że się czyta”. Bo chyba o to w tym wszystkim chodzi. O powiększanie zasobu słów, o poszerzanie granic wyobraźni, o oderwanie się od szarej rzeczywistości, o zakochiwanie się w bohaterach i zdradzanie ich z innymi (choć podobno to nie zdrada, jeśli pochodzą z różnych książek), o wściekanie się na autorów za to, że zakończyli powieść akurat w takim momencie i musimy czekać rok na następną część, o dokarmianie naszego mózgu czymś więcej niż idiotycznymi programami telewizyjnymi. Po prostu o przyjemne spędzanie czasu. Nie musisz od razu czytać Sienkiewicza, Eco, Fredry czy Mickiewicza. Może być Tolkien, Martin, Rowling, Sapkowski, Christie, Jadowska, Clare lub Green. Niech tylko będzie to na wyższym poziomie niż „Zmierzch”. Choć i on ujdzie w ostateczności.


7 komentarzy:

  1. hmmm czemu nie jestem zdziwiona dodaną piosenką? ;p Bardzo fajny i ciekawy artykuł. Mam nadzieję, że kolejny to będzie TEN wywiad! :D Aaa no i czekam na Jestę Blogerę :D Tak więc pracuj i pisz, pisz i pracuj ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... może dlatego, że aż tak dobrze mnie znasz? Dzięki, dzięki :) Cóż, to się jeszcze zobaczy, nie wiem czo on kogoś zainteresuje, nie wspominając o moim strachu... Aaa, no to jeszcze troszkę sobie poczekasz, ale na pocieszenie Ci powiem, że będzie to już za kilkanaście dni :)

      Usuń
    2. Jak mogłabym Cię nie znać po tylu latach?;) +dalej czekam na obiecaną kawę :D Odwagi kobieto! :D On nie gryzie (chyba) ;P Kilkanaście dni? Chyba kpisz! Ja chce czytać Twoje posty, a nie wyczekiwać ich tygodniami! :)

      Usuń
  2. Ciekawy post, choć moim zdaniem "Zmierzch" jest naprawdę fajny. :)
    Pozdrawiam!

    http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski tytuł, taki prawdziwy *.* Zapiszę go sobie i powieszę na tablicy korkowej xD Moją opinię o artykule znasz, teraz czekam na wywiad. Pamiętaj - jestem z tb <333

    OdpowiedzUsuń
  4. miło widzieć tutaj swój szablon <3
    mam radę co do niego. Zmień w edycji archiwum, aby pokazywało miesiącami a nie z latami :) oraz w edycji daty, żeby była krótka :)

    OdpowiedzUsuń

Layout by Tyler